W ubiegłą niedzielę wybraliśmy się na XX Polish Festival. Nie ukrywam, że po prawie dwóch miesiącach pobytu w Stanach miło było skosztować smażoną kiełbaskę z bigosem.
Kramiki oferowały szeroką gamę polskich słodyczy, wypieków, przetworów i różnych pamiątek z orzełkiem. W Grandpa’s Cafe ze ścian spoglądał marszałek Piłsudski, w bibliotece starsza kobieta opowiadała o wojennych losach, a w świetlicy zainteresowani przyglądali się slajdom z polskimi zabytkami.
Deszczowa pogoda nie zniechęciła organizatórów do rozpoczęcia, jednak w języku angielskim, konkursu polka dance. Dziewczynki w ludowych sukienkach ochoczo podskakiwały do muzyki na żywo.
Niedawno przeczytałam książkę aktorki Dagmary Dominczyk. Główna bohaterka ,,The Lullaby of Polish Girls” , podobnie jak autorka, wyjeżdża z rodzicami (ojciec, działacz Solidarności po internowaniu jest zmuszony d0 emigracji politycznej) nie do końca odnajduje się w amerykańskich realiach.
Nakreślony portret Polaków, zarówno mieszkających w kraju jak i w Stanach, jest moim zdaniem dość pesymistyczny, ale nie brakuje w nim wielu trafnych opisów polskiej rzeczywistości oraz sentymentu do rodzinnych stron.
Bardzo lubię opowiadać Amerykanom jak Polska zmieniła się przez ostatnie lata. Wietnamkom, pracującym w salonie kosmetycznym spodobało się, kiedy dowiedziały się, iż w Warszawie mieszka tak dużo ich rodaków. W codziennych sytuacjach bardzo często słyszę o polskich korzeniach rozmówców. Większość w Polsce nie była, ale prawie wszyscy chcieliby pewnego dnia zwiedzić miasta i miasteczka swoich dziadków. Niestety nie wszystkie te miejsca można już odnaleźć, dlatego wydaje mi się, że dla wielu Amerykanów polskiego pochodzenia, w tym może też uczestników fetiwalu, polskość to tęsknota za czymś nie do końca określonym, ale jednak bardzo ważnym elementem mieszanego dziedzictwa kulturowego.
W nadchodzące, przypominające polskie jesienne dni, planuję wycieczkę do rosyjskiego deli, w którym sprzedawane są polskie produkty jak np. zamojski ser żółty. Dzisiaj zamierzam przygotować, na amerykańskim bulionie, zupę jarzynówkę. Może skorzystam też z odłożonych zapasów wiśniowego kisielu. No i niedługo w Seattle zaczyna się też Polish Film Festival:)
Hekenko zadzialaj cos, masakra Pilsudskiego wspominaja?! fajnie ale to troche temu:-)