Nigdy wcześniej nie mieszkałam w domku rodzinnym i to jeszcze w amerykańskich przedmieściach.
Berkeley nie jest typowym ,,amerykańskim sąsiedztwem”. Bez wsiadania do samochodu mogę tu wypić kawę i zrobić zakupy. Domy nie wyglądają tu tak samo. Są w różnych stylach architektonicznych, mają różnokolorowe fasady, jedne są drewniane, inne murowane.
Nie wszystkie mają przystrzyżone trawniki przed wejściem. W ogródkach nie tak często widzę amerykańskie flagi, a raczej wbite plansze napisem Bernie lub Hilary.
Garaże służą tu raczej jako piwnice, samochody zaparkowane są przeważnie przed domami. Ziemia jest droga, więc każdy metr trzeba tu dobrze wykorzystać. Mieszkańcy np. Teksasu, gdzie nieruchomości są dużo tańsze, muszą dziwić się, że ludzie tu są skłonni wydać spore pieniądze za tak mały metraż!
Mniej tu zaułków do gry w koszykówkę. Ale są parki i knajpki. Blisko nas znajduje się również pierkarnia (z chałką wypiekaną w piątek), cukiernia, naleśniki (właściciele z Algierii), Berkeley bagels, kwiaciarnia, naprawa rowerów, eko-sklep, a nawet tajemniczna budka z wróżką.
I oczywiście sąsiedzi. Są w różnym wieku, różnego wyznania, różnego koloru skóry. Na naszej ulicy jest sporo dzieci. Koło nas mieszka dużo osób, które nie urodziły się w Stanach. Niedaleko od nas znajduje się miasteczko studenckie uniwersytetu UC Berkeley, gdzie podczas piosenek dla dzieci miałam okazję porozmawiać np. z mamami z Chin.
Dzięki portalowi Nextdoor mogę sprawdzić jak nazywają się i dokładnie gdzie mieszkają resydenci Berkeley. Kilka tygodni uczestniczyliśmy w miłym spotkaniu, organizowanym właśnie przez użytkowniczkę portalu Nextdoor. Przyszło kilka osób, było trochę hinduskich przysmaków. Mam nadzieje, że spotkamy się ponownie.
Typowy Amerykanin żyje jednak własnym życiem i nie wchodzi szybko w bliższe relacje. Sąsiedzi uprzejmie powiedzą ,,hello, how are you” ,ale nie łatwo zostaną Twoimi friends. Raczej nie byłoby mi łatwo poprosić bliskich sąsiadów o przysługę. Może to oznaka czasu? Łatwiej jest zapytać się przez internet o sugestie w sprawie naprawy dachu, niż osobiście zapukać do drzwi?
Dean pamięta, że kiedy on był dzieckiem większość mam nie pracowało i dzieci były często wysyłane do sąsiadki po przysłowiową szklankę mleka. Miała i tak bardziej zachęcić do wspólnej zabawy z dziećmi z sąsiedztwa, niż służyć do wypieków.
Widzę też, że dzisiaj dużo mniej dzieci bawi się na zewnątrz. Ale to chyba w ogóle zmieniło się nie tylko w USA? Co mnie trochę niepokoi i przy wybieraniu preschool dla Róży na pewno będę szukała takiego, w którym dzieci wychodzą na spacer. W końcu mieszkamy w Kalifornii!
Ale spotkałam się kilka razy z uprzejmością. Pewnego razu mój sąsiad przestawił mi szybko samóchód, abym uniknęła mandatu za parkowanie w dniu sprzątania. Innego dnia niestety zapomniałam zaparkować po właściwiej stronie i za swój błąd otrzymałam swój pierwszy amerykański mandat. Aż na pięćdziesiąt dolarów!
Niedawno okazało się, że za drobną odpłatą sąsiad umyje nasz samochód (robi to również dla innych znajomych w każdy weekend). Kilka razy inni sąsiedzi podczas naszej nieobecności sprawdzali nam skrzynkę pocztową. Innym razem my odwdzięczyliśmy się i w ramach podziękowania otrzymaliśmy cytryny z ogrodu.
Naszym ulubionym miejscem na lunch jest pobliskie Kiko Sushi z japońsko-koreańskim jedzeniem. Pewnego razu zaczepił nas, jak się później okazało, fotograf z pobliskiego Abany i zaproponował nam bezpłatne zdjęcia rodzinne. Dean usłyszał kilka rad w sprawie pielęgnacji ogrodu i modeli samochodów.
North Berkeley, gdzie mieszkamy jest uważane za “sąsiedztwo” bezpieczne, ale jednak założyliśmy alarm. Myślałam, że wyrzucamy pięniądze w błoto (nie jest łatwo się do nas włamać), ale ostatnio koleżanka powiedziała mi, że (co prawda trochę dalej od nas) niestety jej dom został okradziony. Ciekawa jestem ile osób trzyma tu w domu broń?
W weekendy, szczególnie kiedy jest cieplej, organizowane są tu garage sales. Do tej pory widziałam zazwyczaj same graty i zużyte zabawki. Na wielu uliczkach znajdują się również biblioteczki – budki Little Free Library z książkami do wypożyczenia lub wymienienia w każdym momencie i bez konieczności zakładania karty czytelnika.
I tak spokojnie i miło mijają nam dni. Myślę, że życiem naszej ,,sąsiedzkiej wspólnoty” wstrząsną wybory prezydenckie pod koniec roku. Innym zbliżającym wydarzeniem jest organizowany piknik z okazji 4 lipca w niedalekim parku. Tam na pewno zobaczę o wiele więcej amerykańskich flag!